Dlaczego zdecydowałam napisać o tym na samym początku istnienia bloga? Ponieważ, kiedy zaczęłam planować własne wesele, to właśnie temat kosztorysu pojawił się jako pierwszy i towarzyszył nam aż do dnia ślubu (a nawet trochę dłużej). Jest to moja subiektywna lista i w żadnym wypadku nie chciałabym nikogo nakłaniać do oszczędności, jeśli nie są one konieczne. Bezczelność też ma swoją cenę, prawda? Wiem natomiast jedno – każdą pannę młodą po ślubie nachodzą refleksje w stylu „niepotrzebnie wydaliśmy pieniądze na te 10 ciast, i tak nikt nie chciał ich jeść”. Naszły i mnie. Dlatego, zanim karty kredytowe pójdą w ruch, przeczytajcie – może uda się Wam nie popaść w finansowo-weselną frustrację.
- Suknia ślubna. Przyznaję – to ona ma sprawić, że wszystkie oczy zwrócą się w Twoją stronę. Niektóre panny młode obmyślają jej projekt od podstawówki. Kiedy byłam na etapie projektowania mojej własnej sukni, przebyłam wzdłuż i wszerz Internet oraz salony ślubne w Krakowie. Uderzyła mnie bardzo jedna rzecz, mianowicie nierzadko fatalna jakość materiałów idąca w parze z 3- albo nawet 4-cyfrową ceną! Znana marka czy niebotyczny koszt Twojej „syreny” lub „princessy” naprawdę nie gwarantują wygody i świetnej prezencji. Co zatem robić? Przede wszystkim zastanów się jaką kwotę maksymalną chciałabyś przeznaczyć na sukienkę, a potem zorientuj się jakie możliwości leżą w jej zasięgu. Może zdecydujesz się na opcję szycia na miarę? Kreacja będzie nieco skromniejsza, ale za to idealnie skrojona na Twoją sylwetkę. Pamiętaj też, że suknię ślubną obowiązują te same zasady, którymi kierujesz się kompletując swój codzienny ubiór. Jeśli więc jesteś drobna i niewysoka, lepiej będziesz się prezentować w kreacji lekkiej i delikatnej, natomiast wysokie dziewczyny o szerszych ramionach powinny rozejrzeć się za krojami łagodzącymi nieco ich kształty, etc. Weź pod uwagę swój własny styl, wygodę (!), motyw przewodni wesela oraz jego „skalę”. Obszerna, strojna kreacja może dziwnie kontrastować ze skromnym, minimalistycznym przyjęciem. Poszukaj w sieci pięknych sukienek nieotagowanych jako „ślubne”. Zastanów się też na przykład czy koniecznie chcesz ubrać welon? Może masz piękne włosy, które warto zaprezentować w pełnej krasie, wpinając jedynie kwiat? Ogólnie rzecz biorąc, uświadomienie sobie własnych mocnych stron niezwykle pomaga w takich sytuacjach. Ale o tym innym razem. ;)
- Obrączki. Ok, pewnie niektórzy będą chcieli pożreć mnie żywcem, ale czy one naprawdę muszą pochodzić z najdroższych salonów jubilerskich Obrączka to przede wszystkim symbol, a dopiero później ozdoba. Zresztą takie najprostsze, bez diamencików i (przepraszam) innych pierdółek, są najbardziej eleganckie. W wersji turbooszczędnej - przetopcie nieużywaną biżuterię.
- Dekoracje kościoła. Według mnie kompletnie zbędny wydatek. W ładnych, zabytkowych kościołach jest to zupełnie niepotrzebny element, odwracający uwagę od pięknego wnętrza. W nowych, niekoniecznie reprezentacyjnych świątyniach tego typu ozdoby stają się kwiatkiem do kożucha, podkreślającym tylko nieudaną architekturę. Do wykreślenia.
- Sala weselna. Uważajcie na tak zwane „domy weselne” – niektóre z nich samego faktu posiadania w nazwie wiadomego przymiotnika, windują ceny do niebotycznych rozmiarów. Niestety jedzenie i obsługa bywają rozczarowujące w podobnych miejscach. Oczywiście ciężko znaleźć lokal mogący pomieścić dwustu weselników. Ale jeśli nie spodziewacie się aż tylu gości, spróbujcie znaleźć jakąś urokliwą restaurację oferującą pyszne dania w cenach, które nie przyprawiają o zawrót głowy. Zwróćcie uwagę, czy jest w niej możliwość wygospodarowania parkietu do tańca.
- Dekoracje sali. Podpunkt dla tych ze smykałką do DIY. Po co tłumaczyć (i płacić) komuś, jeśli można zrealizować swój pomysł własnoręcznie?
- Jedzenie. Wyobraźcie sobie typowe menu podczas polskiego wesela. Dużo, suto i ciężkostrawnie? A właściwie dlaczego tak musi być? Przecież zazwyczaj jemy dużo mniej, nie pojadając co pięć minut cateringowych kanapeczek czy kremowych ciastek. Goście naprawdę nie umrą z głodu, jeśli nie wystawicie dodatkowego stołu z przystawkami czy prosiaka na rożnie. Tort weselny jako deser po obiedzie? A czemu nie? Unikniecie marnotrawstwa, ocalicie wątroby, talie i portfele. Same plusy!
- Kamerzysta. Naprawdę potrzebny jest Wam dodatkowy stres w postaci pana Janusza z kamerą, chodzącego za Wami krok w krok? Zwłaszcza jeśli wujek Staszek i tak przywiezie swoją. Jednak skoro jesteście zdeterminowani by uwiecznić ślub i wesele w postaci filmowej, zastanówcie się nad teledyskiem. Będą w nim zawarte wszystkie najważniejsze i najpiękniejsze momenty, a pominięte te mniej spektakularne ;)
- Poprawiny. Z niczego tak bardzo się nie cieszyłam w niedzielny poranek po weselu, jak z tego, że zrezygnowaliśmy z poprawin. Wróćcie do domu, włączcie najgłupszą dostępną komedię i o niczym już nie myślcie.
Podkreślam jeszcze raz – są to moje własne przemyślenia, które mogą (ale nie muszą) przewartościować odrobinę Wasz weselny budżet. A czy Wy macie jakieś pomysły na efektywne cięcia ślubnych kosztów?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz