niedziela, 7 lutego 2016

Wesele inspirowane "Alicją w Krainie Czarów" cz. 1

Myślę, że pisanie bloga warto zacząć od posta, który wiele znaczy dla autora. Dla mnie takim tematem jest właśnie inspiracja książką Lewisa Carrolla, ponieważ moje własne wesele oparłam na motywach Alicji. Niestety - nie mieliśmy do pomocy żadnego wedding plannera, a środki na organizację były dość skromne, więc nie wszystkie pomysły mogliśmy zrealizować. Wierzę jednak, że za pomocą pewnych elementów udało się zbudować klimat tej jednej z najpiękniejszych baśni na świecie. Oto lista pomysłów, które wprowadziliśmy w życie:

- Własnoręcznie robione zaproszenia. Duże, w formacie a5, z motywem rombów i wyciętą z przodu dziurką od klucza, przez którą zaglądał biały królik z książkowej ilustracji. Włożyliśmy w nie masę pracy, ale było warto. W środku znajdowała się mała koperta, w której umieściliśmy mapki ze wskazówkami dojazdu oraz karty - po jednej dla każdego gościa. Karty pełniły ważną rolę - nie tylko stanowiły bezpośrednie nawiązanie do książki, ale także służyły jako identyfikatory dla gości i zastępowały wizytówki na stołach. Kupiliśmy więc dwie talie i w ten oryginalny sposób załatwiliśmy temat rozsadzania rodziny i znajomych. 



- Suknia ślubna. Sięgająca za kolana, z pięknej koronki i dużą błękitną kokardą w talii - tutaj z pomocą przyszły ekranizacje Alicji. Miałam szczęście, ponieważ jedna z moich przyjaciółek kieruje firmą szyjącą piękne garnitury i suknie. Mogłam więc kaprysić i zmieniać koncepcje, a moja droga projektantka w mig chwytała o co mi chodzi. Efekt zachwycił nie tylko mnie, ale i gości. Ale i tak najbardziej wzruszyłam się idąc do kościoła, kiedy mijaliśmy pewną małą dziewczynkę i usłyszeliśmy "Patrz, mamo! Księżniczka!" ;)


- Dodatki. Błękitne buty, błękitny parasol, krawat w romby i granatowe trampki, w których mój mąż odważnie pomaszerował przed ołtarz wzbudzając westchnięcia podziwu i grozy. To wszystko nie nawiązywało bezpośrednio do tematu, ale w udany sposób go podkreślało. 


- Dekoracje stołu. Udało mi się znaleźć florystkę, której nie musiałam dwa razy powtarzać tego, co mi wpadło do głowy. Tak naprawdę jej praca stanowiła ukoronowanie naszej koncepcji. Kiedy weszliśmy do restauracji, ujrzeliśmy przepiękne bukiety ustawione we flakonach i słoiczkach na lustrzanych podkładkach, urocze klatki z zapalonymi wewnątrz świeczkami, a to wszystko dodatkowo ozdobione było kokardkami z delikatnej koronki. Majstersztyk! Niestety mało zdjęć tych cudów się zachowało, dla przykładu wrzucam takie:


- Upominki dla gości także robione przez nas: ciasteczko z etykietką "Zjedz mnie" oraz buteleczka z "Wypij mnie". Z perspektywy czasu myślę, że zrobiłabym to inaczej, ale goście i tak docenili pomysł.

- Wreszcie, last but not least - księga gości. Tu znowu mieliśmy szczęście, ponieważ przepiękną księgę otrzymaliśmy przed ślubem w prezencie. Była ręcznie robiona, pełna odniesień do Alicji i teraz jest dla nas wspaniałą pamiątką. Poza dedykacjami znajdują się w niej polaroidy, które robiliśmy w trakcie wesela naszym własnym instaxem. 

Jak już wspominałam, mieliśmy o wiele więcej ciekawych koncepcji. Przedstawię je w drugiej części tego tematu już niebawem. :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz